Wywiad z Zofią Szemiel, od 68 lat mieszkanką Trójmiasta
SS: Skąd Babcia pochodzi?
ZS: Urodziłam się w Drużbicach, a potem w czasie okupacji mieszkałam w Skierniewicach,
gdzie uczyłam się na tak zwanych tajnych kompletach, codziennie w innym miejscu. W maju
1945 ojca mego oddelegowano do pracy na Wybrzeżu i został on wiceburmistrzem Oliwy, ale
po dwóch latach wcielono Oliwę do Gdańska.
SS: Jak wyglądało zajmowanie mieszkań?
ZS: Gdy chciano się osiedlić wybierało się jakiś pustostan i wprowadzało, a potem
legitymizowało się w urzędzie, że tu się osiedlasz, ale po pewnym czasie, kiedy było więcej
przyjezdnych, to urzędy kierowały do wolnych mieszkań.
SS: Kto żył po wojnie w Trójmieście?
ZS: Do Trójmiasta przyjeżdżali ludzie z Wileńszczyzny i centralnej Polski.
SS: Jakie były stosunki między Niemcami i Polakami, jakie panowały nastroje?
ZS: W 1945, kiedy Niemcy wsiadali do pociągu wysiedlającego ich, wyglądało to bardzo
smutno i przykro. Ale do 1946 roku w okolicy pozostało trochę Niemców, których wysiedlili
do końca 1947 roku. Przez pierwsze miesiące po wojnie po okolicach grasowali Niemcy,
którzy chcieli zdobyć jedzenie lub alkohol i choć nie prowadzili szczególnie groźnych
działań to wieczorami trzeba było dobrze zamykać drzwi. Jednak ludność polska nie
traktowała Niemców jak potworów i z tego co pamiętam traktowali ich przyzwoicie. Przez
pewien czas dwoje Niemców pracowało dla mojej rodziny, Greta, która pięknie szyła i jakiś
ogrodnik. Stosunki między Polakami a Niemcami były dobre, bardzo dobre. Po wojnie
panowała wielka radość bo skończyła się wojna, ale nie było jedzenia ani ubrań. Nie było
natomiast starć z władzą komunistyczną.
SS: Jak wyglądał Sopot po wojnie?
ZS: Sopot był mało zniszczony i bardzo piękny, bardzo zielony i bardzo czysty. Część Sopotu
wschodniego, koło dzisiejszego Placu Rybaków, była osadą rybacka składającą się z małych
domków. Centrum Sopotu było kurortem, gdzie mieściły się takie obiekty jak Łazienki
Północne i Południowe, Grand Hotel, Balneologia i sporo małych domków. Górny Sopot
przypominał wieś, lasy, pola łąki i kilka domków. Wszyscy mieli zwierzęta gospodarskie, a
jeszcze do lat 70 nie było niczym dziwnym, gdy ktoś miał kury. Po kilku miesiącach od
zakończenia wojny zorganizowano tu 3 podstawówki
i jedno gimnazjum-liceum.
*Praca konkursowa - Stefan Szemiel, II Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego w Sopocie