Wspomnienie pana Kazimierza Trojniara o rodzinie Rozalii Kędzierskiej.
Dziadkowie mojej żony przed wojną mieszkali z dziećmi w Sopocie. Żyją do dziś dwie ciocie mojej żony. Jedna z nich Rozalia (Róża, Roza) ur. 22.03.1932 sporo pamięta z tamtego czasu. Druga Anna ur. 29.06.1941 również żyje ale była za mała, żeby coś zapamiętać.
Przed wojną z rodzicami i rodzeństwem mieszkała w Sopocie przy ul. SeeStrasse (prawdopodobnie nr 36), obecna ul. Monte Cassino. Mieszkali na parterze w kamienicy, której już nie ma. W tym miejscu jest obecnie budynek ze ścianą z giętego szkła zdjęcie 1.jpg (naprzeciwko Krzywego Domku). Ciocia przypomina sobie, że ten dom, z prawej strony przylegał do kina (teraz jest tam chyba Scena Kameralna Teatru Wybrzeże), dalej w górę był sklep ze słodyczami a wyżej na rogu Deutsche Bank. W drugą stronę w dół była mała kawiarenka i dalej duży sklep rzeźniczy (teraz chyba muzeum figur woskowych).
Matka Cioci Róży była Austriaczką - Leopoldyna z domu Schneider po mężu Kędzierska ur. w 01.10.1910 w Wiedniu. Jej mężem był Polak, Władysław Kędzierski ur. 04.05.1899 w Gnieźnie. Brali ślub w 1931 w Sopocie.
Władysław Kędzierski był krawcem i pracował w zakładzie krawieckim prowadzonym przez:
Franciszka Garyantesiewicz (mistrza krawieckiego) Gdańsk ul. Ketterhagergasse 6 (obecnie ul. Zbytki)
Później ten zakład prowadziła wdowa po Franciszku, Bronisława. Zakład nazywał się „Franz Garyantesiewicz”.
Zdjęcie 2. po środku ojciec Władysław Kędzierski, po lewej Rozalia, po prawej jej starsza siostra Irena (urodzona także w Sopocie 26.02.1931, moja teściowa, już niestety nie żyje). Zdjęcie zrobione gdzieś przy molo w roku 1939?
Rozalia i Irena przystąpiły do pierwszej komunii świętej w 1939 w Kościele NMP Gwiazdy Morza. Zapewne w tej świątyni były także wcześniej ochrzczone.
Irena i Rozalia do 1945 chodziły do szkoły niemieckiej przy ul. Adolf Hitler-Strasse. Obecnie Al. Niepodległości. Szykanowano je tam bo nie były z rodziny niemieckiej tylko mieszanej austriacko-polskiej. Dyrektorem był wówczas Niemiec o nazwisku Bąk, który polskie dzieci wciąż wyzywał od świń.
Na początku 1945 rodzina została rozdzielona i Leopoldyna z czwórką dzieci (Rozalią, Ireną, Anną i kilkumiesięcznym Alfonsem ur. 06.01.1939) zostali przymusowo ewakuowani statkiem do Niemiec. Razem z nimi podróżowała także ich babcia, która również miała na imię Leopoldyna. Dotarli w okolice miejscowości Rostock (Dϋne). Ojciec Władysław był Polakiem więc nie podlegał ewakuacji i udał się w swoje rodzinne strony do Gniezna. Niedługo po zakończeniu wojny Leopoldyna z dziećmi wróciła do Polski do męża. Ich babcia z Niemiec pojechała do Austrii do Wiednia do swojego rodzinnego domu. W 1946 rodzice i czwórka dzieci pojechali do Świnoujścia w ramach tzw. zasiedlania Ziem Odzyskanych. Ojciec Rozalii, Władysław był tam pierwszym i długo jedynym krawcem.
Rozalia została pielęgniarką. Ukończyła szkołę w Szczecinie w sierpniu 1951. Zaraz po szkole została wysłana do Warszawy do pracy w Szpitalu św. Ducha na Woli przy ul. Kasprzaka (później nazwany Szpitalem Wolskim). Pracowała tam do końca roku przy epidemii choroby Heinego-Medina. Przed świętami Bożego Narodzenia 1951 roku „o swoje” pielęgniarki upomniał się Szczecin i Rozalia wróciła do Świnoujścia. Tutaj wyszła za mąż i przez ponad 50 lat (do 2005) pracowała w zawodzie pielęgniarki w Świnoujściu.
Osobną sprawą jest historia dziadków Rozalii. Byli Austriakami, mieszkali w Wiedniu.
Babcia Leopoldyna po mężu Schneider z domu była Bettner ur. 18.02.1888. Dziadek Ignacy Schneider miał w Wiedniu zakład jubilerski. Po pierwszej wojnie przyjechali do Sopotu z trójką dzieci. Rozalia bardzo słabo przypomina sobie, że dziadkowie mieszkali w domu w podwórzu, do którego wchodziło się z ul. SüdStrasse (obecnie ul. Grunwaldzka).
Dzięki pomocy pracowników Muzeum Sopotu udało się ten dom zlokalizować. Znajduje się on w podwórku jednej z posesji przy ul. Piastów. Ten dom nie wygląda teraz „rewelacyjnie”, ale przed wojną wg słów Cioci Rozalii prezentował się nie najgorzej.
Wzmiankę o zakładzie bursztyniarskim (Bernsteindrechsler) Ignacego znalazłem w książce adresowej Sopotu z 1922. Zdjęcie 6.jpg. Adres jest raczej siedziby zakładu ul. Glettkauerstrasse 13A. (Później to była chyba ul. Jelitkowska a obecnie ul. Bitwy Pod Płowcami). Od końca wojny niestety Ciocia Róża nie ma żadnych konkretnych informacji o swoim dziadku i pozostałych członkach rodziny. Prawdopodobnie również byli ewakuowani do Niemiec lub do Austrii?? Czy przeżyli? Nie wiadomo. Z babcią Leopoldyną też kontakt się urwał. Korespondencja zaraz po wojnie z Austrią nie była zbyt mile widziana.