Kategorie haseł

PRL
(4)

Moja rodzina pochodzi ze Starogardu Gdańskiego. Jest to miejscowość odległa o 80 km od Sopotu. Moja babcia, Marianna Weiznerowska, w latach 20. i 30. XX wieku często przyjeżdżała do Gdańska i Sopotu, którym była absolutnie zachwycona. Jej marzeniem było zamieszkać w Sopocie. To pragnienie początkowo było nierealne, ale po roku 1945 roku stało się to możliwe. Babcia nie chciała jednak kupować domu, w którym wcześniej mieszkali Niemcy, ponieważ była przekonana, że oni wrócą kiedyś do Sopotu. Miała tu człowieka, który proponował jej różne nieruchomości, jednak ona była zdecydowana i chciała kupić tylko nowy dom. Zamierzenie to udało jej się zrealizować w 1956 roku, kiedy nastąpiła parcelacja gruntów przy obecnej ulicy 23 Marca (jej wcześniejsza nazwa niemiecka to Taubenwasserweg), która wtedy była piaszczystą drogą na pustkowiu prowadzącą w stronę lasu. W pobliskim lesie przed wojną znajdowała się popularna restauracja Wielka Gwiazda, która była lubianym miejscem spacerów mieszkańców i kuracjuszy. Dojeżdżał do niej nawet tramwaj konny. Niestety restauracja została doszczętnie spalona przez Rosjan.
W niezabudowanej okolicy wokół drogi powstała spółdzielnia domków jednorodzinnych, w jednym z nich zamieszkała moja babcia razem z moją ciocią. Po pewnym czasie w tym spokojnym miejscu zaczęły pojawiać się samochody, które przywoziły materiały budowlane, tzw. wielką płytę. Wkrótce rozpoczęła się tutaj budowa nowego osiedla mieszkaniowego. Babcia z niepokojem obserwowała, jak szybko wszystko zmienia się wokół i w jakim tempie wkracza tu miasto.

W okresie PRL-u, w czasie, kiedy wszystkiego brakowało, ważnym miejscem był targ – hala targowa znajdowała się w miejscu dzisiejszego centrum handlowego Alma. Dni targowe były we wtorki i piątki. Przyjeżdżali wtedy tutaj wozami zaprzężonymi w konie Kaszubi z Osowej, m.in. pani Klawowa, która zawsze zajeżdżała do mojej babci. Do Osowej jeździło się wtedy leśną drogą i ulicą 23 Marca. Z czasem wozów było coraz mniej, stopniowo wyparły je samochody. Pamiętam, jak kupowałam na targu ryby: szproty i śledzie. Najbardziej cieszyły się z nich domowe koty, którymi opiekowały się babcia i ciocia.

Urodziłam się w 1968 roku. Początkowo mieszkałam przy ulicy Grottgera. Z okresu wczesnego dzieciństwa szczególnie utkwił mi w pamięci okres, kiedy chodziłam do Przedszkola nr 11 przy ulicy 1 Maja w Sopocie, które mieściło się w pięknym budynku w dawnym dworze Wegnera. Wspominam ten czas w szczególny sposób i to miejsce, które było przepełnione tak niezwykłą pozytywną atmosferą – to było jak czysta magia.

Następnie uczęszczałam do Szkoły Podstawowej nr 4 przy Alei Niepodległości. Był to najstarszy budynek szkolny w Sopocie, ufundowany przez opata Józefa Hohenzollerna. Była to mała, kameralna szkoła, jednak jej wyposażenie było już bardzo przestarzałe. Chodziłam tu do trzeciej klasy, później szkołę tę zamknięto.

Edukację kontynuowałam w Szkole Podstawowej nr 7, do której chodziły dzieci z Dolnego Sopotu. Wielu uczniów uczyło się grać w tenisa ze względu na sąsiedztwo kortów tenisowych. W zimie jeden z nich zamieniany był na lodowisko. Bliskość plaży była dużym atutem, czasem chodziliśmy tam na wagary. Popularnym miejscem spotkań pozaszkolnych były też nieistniejące dziś Łazienki Północne, z charakterystycznym betonowym ślimakiem. Dyrektorem szkoły był pan Andrzej Pawiński, którego do dziś miło wspominam.

Obecnie mieszkam przy ulicy 23 Marca w domu mojej babci.